Wiedziałam, że za drzwiami sąsiadów czai się patologia, że nie każde życie wygląda tak, jak moje. Mgliście zdawałam sobie sprawę z tego, że rozmowy – dla mnie chleb powszedni – dla wielu mogą być niczym czekoladowe ciasto z drobinkami złota.
Szerszy pogląd na świat i na szarą rzeczywistość dawały mi filmy. Polska kinematografia w przeważającej większości. Obrazy, które czułam całą sobą, które do mnie przemawiały i pozwalały zrozumieć świat. Widziałam to życie z mieszkania obok, mogłam poczuć na języku jego cierpki smak. Były to filmy tak realistyczne, że czułam strach i pustkę. Dzięki temu rozumiałam bardziej. Nie żyłam w różowej otoczce nieświadomości, lecz czerpałam z obu światów: mojemu byłam wdzięczna i umiałam go docenić, a ten drugi – szary i gorzki – dawał siłę i świadomość. Dzięki temu nie stałam się rozkapryszoną księżniczką.
Ominęłam mnie fala hejtu na „cebulactwo”, dopiero niedawno zdałam sobie sprawę, o co tu w zasadzie chodzi. Ludzie zawsze byli dla mnie tylko ludźmi, a że Polak lubi kombinować… W moim otoczeniu nie było prostactwa. I nie wydaje mi się, bym musiała obcować z ludźmi, z którymi się nie czuję. Mogę odciąć się od świata, który nie jest mój i żyć tym dobrym, kulturalnym i artystycznym. W każdym środowisku zdarzają się ciekawe i mniej ciekawe osoby.
Polska to dla mnie… Czym jest dla mnie Polska?
Pięknym krajobrazem. Rosą o poranku na nadbiebrzańskich łąkach. Świerszczami cykającymi letnim wieczorem wśród zbóż. Spacerami po soczyście zielonym lesie, po mchach, wśród pajęczyn i babiego lata.
Herbatą pitą z emaliowanego kubka przy ognisku. Ziemniakami pieczonymi w żarze. Wielkanocą w górach. Śnieżnymi Kotłami. Burzą nad jeziorem o trzeciej nad ranem. Wakacjami pod namiotami. Białym Bożym Narodzeniem przy wielkiej choince ubranej w słomiane ozdoby, czerwone jabłuszka i pierniczki.
Synonimicznym, barwnym językiem pełnym metafor, żaru i namiętności.
Współczesną muzyką, którą czuję całą sobą i koncertami uwielbianych artystów.
Podróżami po kraju. Biedą, rozpadającymi się domami, w których mieszkają najszczęśliwsi ludzie. Plastikowymi literkami w witrynach wiejskich sklepów. Obdrapaną farbą na budynkach. Wnętrzami z czasów komuny, ciemną boazerią. Zagraconymi podwórkami. Domkami nad jeziorem, nieremontowanymi od lat, zarastającymi w pajęczyny i historie. Szarością i poczuciem, że jestem u siebie.
Rodzinnymi zdjęciami z lat 70. Dusznym latem i lodami na patyku. Słońcem wśród jabłoni w starym sadzie. Polnymi drogami. Złotą jesienią, i jesienią szaroburą i nieponurą. Wibrującą w powietrzu atmosferą, tak trudną do opisania słowami.
Kontrastami, żywiołowością i najlepszymi przyjaciółmi.
Kocham podróże, uwielbiam odkrywać nowe miejsca, smakować obce potrawy, słuchać opowieści o krajach i ludziach. Jednak zawsze czuję się gościem, podróżnikiem, nie czuję się jak w domu. Uwielbiam Anglię z jej soczystą zielenią, deszczem i flegmatycznością, ale za nic nie chciałabym się tam zestarzeć. Pociąga mnie Francja, na Gran Canarii spędziłam wspaniałe chwile. Ale to nic w porównaniu z moimi uczuciami do Polski.
Kocham ten kraj i wczoraj dojrzałam do tego, żeby powiedzieć, że to mój dom, to miejsce, gdzie się wychowałam, gdzie dorastałam, poznawałam świat i siebie. To miejsce, które noszę głęboko w sercu i czuję każdą komórką ciała. Gdzie rodziły się wspomnienia, gdzie przeżywałam wszystkie pierwsze razy i gdzie walczyłam z bulimią. Polska to moja historia, to duża i ważna część mnie.
I dojrzałam do tego, by wreszcie uświadomić sobie, że powrót do Polski to nie porażka, to przywilej. By móc tu mieszkać, obserwować i wyciągać wnioski. Niedługo wsiądę w campera i pojedziemy zawojować świat. Jednak zawsze będę miała gdzie wracać.
Z.
Piękne porównania i opisy 🙂 Czytało się jak książkę 🙂
PolubieniePolubienie
A cóż to będzie, gdy takowa książka powstanie? 😉
Dziękuję!
PolubieniePolubienie
Jak powstanie to daj znać 🙂
PolubieniePolubienie
Ależ oczywiście! Nie omieszkam 🙂
PolubieniePolubienie