Spokój maniaka, czyli to, co przynoszą kryzysy ostatnich miesięcy
Ostatnie osiem miesięcy. Czas kryzysów, odradzania się na nowo, płaczu, spokoju, akceptacji.
Ostatnie osiem miesięcy. Czas kryzysów, odradzania się na nowo, płaczu, spokoju, akceptacji.
Zdziczałam. Odeszłam od ludzi, od przyjemnostek wielkiego świata. Spokorniałam, stopiłam się z naturą. Zrezygnowałam z analizowania na rzecz instynktów.
Podsumowanie roku. O podróżach, które się nie odbyły. O mądrych wnioskach, które okazały się pójść w niwecz. O wspaniałych ludziach, którzy zostaną na zawsze. O duchowości, kamperze, pracy w Norwegii i swojej firmie.
Od paru lat odrabiam lekcje z relacji. Toteż dzisiaj o toksycznych związkach, szukaniu ojca w mężczyznach, ciężkiej pracy nad miłością, w której nie ma motyli, bo są dobre chęci. I o wszystkim tym, co w kwestii bycia wśród ludzi przyszło do mnie w ostatnich latach.
Siódmy tydzień, lekko tragiczny w skutkach. Zbite lusterko, trzaśnięty w dwóch miejscach zderzak, misja "traktor", wizyta u mechanika. Z ostatniej chwili – pęknięty brodzik, przez który ucieka woda... Ahoj przygodo!
Tydzień pełen wolności wszelakiej, bliskości największej i skrystalizowanego marzenia o domu. No i zdjęcia – ogrom cud zdjęć.
Obiecane zdjęcia z Bieszczad i słowo o cudach, które pojawiają się, gdy ich wcale nie wypatrujemy.
Zachwyty, irytacje, złości, smutki i rozczarowania. Czyli o cud rozmowach, konfrontacji z zaściankiem i górskich spacerach.
O wolnościowym egoizmie, planowanej podróży lądem do Nepalu i rozkoszy wiosną. No i standardowo – zdjęć co nie miara.